Zum Inhalt springen

PORTOTIPO BOOTLEG | HAFENSCHABLONE

portotipo bootleg | hafenschablone I
spiegelscherben. mit durchdringender stimme sitzen sie am ufer und lassen ein lied erschallen, von dem sie wissen, dass es nicht wiederkommt. über den spiegel verbreitet es sich, langsam, kräftig sitzen die weiber am ufer und singen höchst sonderbare weisen, eine klage ohne trauer, ohne zu ermüden. spiegelscherben liegen auf der see, im ersten taglicht gehen alle weiber ihrer art nach, setzen sich ans ufer, lassen alles sonst sein, singen diese weisen, bis sie, endlich, auch von ferne eine stimme, jene ihrer ihrigen vernehmen. mahnen die gezeiten, still zu sein. der sturm kommt, züngelt land. die stimmen kämpfen mit dem meer und kreischen, singolare, come quel canto intenerisce, molto piè, quando è piè ben cantato —

portotipo bootleg | szablony portowe
ilustrzane szkiełka. na brzegu siedzą te o przenikliwym głosie i pozwalają brzmieć pieśni, o której już wiedzą że nie wróci. ta się nad tym lustrem rozlewa, powoli, twardo siedzą te baby na brzegu i wyśpiewują przedziwną melodię, skargę bez smutku, bez zmęczenia. lustrzane szkiełka leżą na morzu, w pierwszym świetle dnia wszystkie baby, idąc za swą naturą, siadają na brzegu, zostawiają wszystko precz, śpiewają tę melodię, aż wreszcie usłyszą, również z daleka, jeden z własnych głosów upominają przypływy, by były cicho. idzie sztorm, wstaje ląd. głosy walczą z morzem piszcząc, singolare, come quel canto intenerisce, molto piè, quanto è piè ben cantato —

portotipo bootleg | szablony portowe II
lustrzane szkiełka na morzu. w pierwszym świetle dnia upominały przypływy, sztorm, wtedy babom wiatr wskoczył pod spódnice. czekający w porcie osłupieli. sztorm. gdy ich mężowie rozpaczliwie wyrzucali reszki przynęty, bóg zaplątał się w sieci mewim krzykiem. a oczy były zaklejone prze pianę. czekali w porcie ludzie. milcząc, stojąc krzywo, aż cienie upadły, dźwigi już więcej nie skrzypiały w wichrze. czekający mimo łez czekali na zwiedzionych. fale wdarły się do kadłuba, lizały lukrecję, żagle się darły, deszcz zacinał i ciagnął, faceci zawierzyli wołaniu, statek gruchnął
, potoczył się i ukłonił czekającym: baby tylko się gapiły, stały osłupiałe i nieruchomo wpatrywały się w grom. niektóre wyły, kucały, czasem, któraś z nich, rozpaczliwie zaczęła się modlić. ależ baby! podczas następnego zachodu słońca wiatr zaczął, jarząc się czerwono, szeptać: idźcie do domu, baby jednak wyciągnęły pięści, położyły swoją karbidówkę, natychmiast wczepiły swoje krwawe palce w sieci, krwawe, milczące, mocne nowe sieci.

portotipo bootleg | szablony portowe III
w foyer wielkiego hotelu walizka w dłoni, goście nerwowo czekają na rachunek: sztorm się zbliża i każdy chce wyjechać, wynieść się jak najszybciej. najpiękniejszy okres w roku, jest sezon, ale prognoza pogody z miami jest jasna: proszę poszukać sobie schronienia i bezpiecznego miejsca. tu nie da się takiego znaleźć. potem gasną światła w tej karaibskiej wsi. łodzie, które są zwykle pocztówką, są przywiązywane przez rybaków, całkiem mocno do lądu. dookoła nie ma bezpiecznych miejsc. a powoli zbliża się czas: ruch w kierunku telefonu. ale to nie ma sensu, ponieważ połączenie jest przerwane i nikt już dzisiaj nie zadzwoni do domu; ostatni lot od wielu godzin wstrzymany a granica jest uszczelniona.
niczego nie można zrobić, tylko stać i gapić się przez okno. morze huczy, myśli piętrzą się. w torebce kartka do bliskich w domu. potem kobieta zaczyna płakać: miesiąc miodowy. a pan młody powoli wraca, opieszale od trębacza. kapela gra dalej, pradawny utwór o miłości. ludzie gapią się przez okno. poruszenie w kierunku radia po drugiej stronie, nagle wszyscy są gotowi. ale nikt dziś już nie poleci, dokąd polecieć powinien. słucha się huraganu, trzyma się mocno pękających szklanek, całkiem mocno w tej karaibskiej wsi. żadnego bezpiecznego miejsca.

portotipo | szablony portowe IV
miasto jest łukowate nad przepaścią, która się otwiera, w każdej chwili może je pochłonąć, w niczym innym nie spoczywając jak we własnej strukturze. calli przechodzą w piazze, systerny w trzęsawiska, pusta przestrzeń przechodzi w otwarte morze: wklęsło odbija się doża w lagunie, w morzu, bierze ślub. la mar oczekuje procesji, chóru z san marco, dzwonów, patriarszej łodzi. w dzień wniebowstąpienia w dół, a nie ku górze chyli się gondola doży, gałązka oliwna perli się poświęcona w dzikość, przy ustach laguny, długi śpiew z bazyliki na otwarte morze — męskie głosy, niskie i pełne ufności, w babach mieszka skarga — zwęża się na chwilę do falsetu dni płodnych, doża bierze ślub i nastawia matczyne usta dla statków, które wreszcie, na następny dzień, narodzą się z sepleniącej wenecji, która — il mare — rok w rok sprawia, że woda jest brzemienna. 

 

die polnischen versionen von PORTOTIPO | HAFENSCHABLONE wurden erstellt von Ryba und emendiert von Karolina Rakoczy. die deutschen originale erschienen im band MOTORRADHELD (ritter verlag 2009)

 

Share
Published inmedientext

Sei der Erste der einen Kommentar abgibt

Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert